Myślę, że jak coś nam się udało, to warto to przypomnieć. Oto ” Satyra na fartowne spotkanie chłopa ze śmiercią”, swego czasu nagrodzona w konkursie:
Smutna pani w białej szacie gospodarza przy sobocie, nawiedziła niespodzianie: – Czas się zbierać stary kmiocie! To przez takich długowiecznych, co świadczenia biorą w KRUS-ie, Polski budżet niedomaga ciągle jadąc na minusie. Pobladł chłop na takie dictum niczym w jego chacie ściana: – Właśnie miałem kosić żyto, miejże litość ukochana! Kto nakarmi moje dzieci, gdy zabierzesz mnie ze sobą? Pomóż kosić, to po żniwach, pójdę z tobą twoją drogą. Wyszli w pole szło im szparko, bo podwójna była siła, wtem kostucha przez przypadek ostrzem w kamień zahaczyła. Zapłakała wtedy gorzko: – Ja po kosę wracać muszę, tobie chłopie się upiekło, dziś… uratowałeś duszę!
Zacznę od miłych słów które napłynęły od samego admina:
Twoja rocznica na WordPress.com! Wszystkiego najlepszego! Zarejestrowałeś się na WordPress.com 7 lat temu. Dziękujemy, że latasz z nami. Życzymy powodzenia w prowadzeniu bloga!
Dla tych których opuści wena
Jeśli wena tak z dnia na dzień nie chce ze mną współpracować to zapraszam ją do łóżka żeby trochę pofiglować
Ma to swoje dobre strony bo po nocy tak zarwanej jawią mi się nowe teksty ilościowo nieprzebrane
Stąd dla ciebie czytelniku moja rada prosto z mostu jeśli masz podobny problem to się prześpij z nim po prostu
I to w tej grupie satyrycznej gdzie zwykle fraszki wymyślają a w ciszy niwie artystycznej gdy nikt nie widzi się oddają Co to z łasiczką dla nich dama! domowym pędzlem malowana jak się ma taki talent w ręku i takie oko ma fachmana! Wkrótce Van Gogha w niej zobaczę Pablo Picasso lub Matejkę – jak wyobraźnią tak poskaczę A może całą już alejkę bym takich twórców tu ustawił gdybym znajomym mym się przyjrzał a nie fraszkami się wciąż bawił! . Rymżynier-admin na pamiątkę świetnemu satyrykowi (nie tylko) fraszkującemu Tadeuszowi Haftaniukowi z grupy Fb: Satyrycznie lekko erotycznie 6 listopada 2020
Choć nie do końca jesteś w mym typie to wciąż odwiedzasz mnie bardzo często wszelka robota wtedy się sypie zaś w atmosferze wprost robi gęsto
Gdy się pojawiasz idąc dostojnie przewagi swojej w pełni świadoma czasem próbuję wystąpić zbrojnie bo konfrontacja nieunikniona
Kiedy w intymne wkraczasz granice z mej strony słyszysz zachęty słowa potem sen błogi spada na lice ty moja… nocko październikowa
Chociaż w młodości uprawiałem czynnie wiele konkurencji sportowych, to zabrakło w nich tenisa. Na zdjęciu to tylko namiastka, bo rakieta od badmintona. Sport ten niestety jest tylko dla bogatych. Ale gdybym grał, mogłem tak jak Iga Świątek wygrać Wielkiego Szlema.
W odpowiedzi dla „szarabajki” widok z mojego okna:
W niedzielę po obiedzie usiadłem, obok naszego narodowego wieszcza Adama Mickiewicza w celach, bynajmniej nie literackich.
Nie uwierzycie, ale po trzecim rozlaniu przyszła ona. Nie… nie żona, ale ona, czyli wena. Dotknęła mnie gdzie trzeba i już miałem pomysł na satyrę. Oto ona:
KTO JEST POD KIM PODWIESZONY
Żebyś nie wiem jak zachwalał swoje jajca młode zdrowe one zawsze mimo wszystko mówiąc prosto są chujowe
Jeśli zdziwił cię mój wywód nie bądź zbytnio zaskoczony w tej materii chodzi o to kto jest pod kim podwieszony
Dzisiaj zupełna nowość na blogu, bo chodzi o turystychy.
Turystychy (korespondeje) rozpropagował prof. S. Barańczak („Pegaz Zdębiał”) i są to rymowane pozdrowienia przesyłane na pocztówkach, przez co posiadają ograniczenie podyktowane ich rozmiarem.
Na zaprzyjaźnionym blogu był taki właśnie konkurs. Zostałem wyróżniony! Oto moje prace:
1)Ślę pozdrowienia spod Dorohuska tutaj granica, tam Rawa Ruska. Na Bugu roi się od strażników, ciężkie dziś czasy dla przemytników. Jak nam nie wyjdzie z papierosami, to się zajmiemy handlem grzybami.
2)Pozdrawiam Was mili z Morąga, gdzie w nocy się nikt nie ociąga. Z tej właśnie akurat przyczyny w aptece wciąż brak wazeliny. Zadzwońcie kochani do szwagra, że mnie, też już kończy się Viagra.
3)Pozdrowienia ślę do Was z Łańcuta trzeci dzień tu, już chodzę napruta. Dorzuciłam, wszak do swej kolekcji, specjalistę od… wód dezynfekcji. On, tu walcząc zaciekle z wirusem, dezynfekuje mnie spirytusem!
4)Pozdrowienia koledze pod Bieczem ślę uprzejme, choć jeszcze mnie piecze. Ta balanga zostanie w pamięci, lecz mnie takie współżycie nie kręci. O tym cośmy robili w tartaku wnet zapomnij, bo to po pijaku.
Nie od dzisiaj wiadomo, że babcia to skarb prawdziwy:
Nadeszła ta chwila czas przerwać paciorki listonosz dostarczył rentę dla seniorki
pomyślała babcia ech mój dobry Boże dziś Redemptorystom wreszcie coś odłożę
jeszcze nie zdążyła rozdzielić na kupki kiedy wnuczek krzyknął dałabyś na chrupki
wnuczka wyciągnęła rączki do patronki babuniu kochana wrzuć coś do skarbonki
zięć od samochodu też odwrócił głowę teściowo czas zmienić opony na nowe
jeszcze córka z kuchni dzwoniąc talerzami zapytała mamo jak tam z wakacjami
tu się sprawa rypła bilans na zakręcie jutro babcia weźmie kredyt w Providencie
Po ponad roku nieobecności zabrałem żonę na działkę. Wnuczki miały frajdę, bo im plotła ekologiczne bransoletki z sitowia. Ja nie omieszkałem zajrzeć na rydze, są na ogół wszędzie, ale te większe robaczywe.
Aha… trafiłem jeszcze na taki okaz, ciekawe czy dadzą jej urosnąć:
Pewnie już niektórzy wiedzą, bo było w „Teleexpressie”, otóż pracownicy Chełmskich Podziemi, dzielili się kasą za bilety, okradając firmę. Mój komentarz w temacie:
To historia z piekła rodem ten się dziwi kto jej słucha ale jak tu się nie dziwić gdy skrojono w mieście ducha
Tu wyjaśnię o co chodzi otóż w mediach zapodano że Bielucha ducha z Chełma na biletach okradano
Chociaż całym incydentem czuję się zdegustowany pytam grzecznie czy za świadka stanie sam poszkodowany
Pewien facet, co mieszkał pod Warką, sam się z żalu pochlastał kosiarką. Po tym, jak mu żona Lena, ze względu na patogena, chciała zdalnie, dać bawić się szparką.
A niech to wszyscy diabli z tym edytorem.
Sezon grzybowy w pełni, więc i ja w skowronkach. Dzisiaj miałem farta, bo znalazłem rydze. Przyrządziłem je w śmietanie, tradycyjnie. Rarytas prawdziwy.
Amatorzy grzybobrania, do których się zaliczam, niecierpliwie czekają na pełnię księżyca zwiastującą wysyp. Wilgoci nie brakuje, temperatury też odpowiednie, tylko czekać. Szwagierka wrzuciła mi na fejsa zdjęcia z udanego wypadu na kurki, więc chcąc nie chcąc zajrzałem i ja. Są kurki, babki pokazują się podgrzybki.
Tutaj już w occie gotowe na zimę
Ten piękny okaz został w lesie, bo ja po prostu tych nie zbieram. Nazywa się siedzuń i podobno smaczny.
A na koniec limeryk:
Żona przechera koło wsi Spała
chłopu swojemu na nosie grała.
Bo, gdy on, fest napalony
z sąsiadką był umówiony,
ona mu sztuczną szczękę chowała.
Jedni mają objawy, inni ich nie mają a chorują i jedni i drudzy. Tak na chłopski rozum, jak można leczyć kogoś, kto nie ma objawów choroby? W mojej pale to się nie mieści, więc satyra na okoliczność:
Słów podziwu mi brakuje
dla lekarzy z tytułami,
co pacjentów bez objawów
leczą dzisiaj z sukcesami.
Kilka razy serfując po sieci, natrafiłem na zdjęcia, robione rzeczom i osobom w tym samym miejscu, ale jedno było sprzed lat a drugie aktualne. Dokonałem takiego historycznego fikołka ze swoim wydaniem. Osoba i rekwizyt oraz miejsce to samo, ale różnica czasowa, to 48 lat.
Przed wejściem tutaj nie musisz konsultować się z żadnym lekarzem, farmaceutą, a nawet z rodziną, gdyż treści tu zawarte z pewnością nie zaszkodzą Twojemu zdrowiu i życiu,
Nauczyć się być radosnym, kiedy serce płacze... Nauczyć się płakać, kiedy serce się cieszy... Nauczyć się dawać, nie dając... Nauczyć się brać, nie biorąc... Nauczyć się żyć, nie czując życia.. Nauczyć się ....miłości nie kochając... Nauka jest sztuką!!!!
~Myślodsiewnia~ Ten blog jest dla ludzi, którzy lubią zastanawiać się nad tym, co w dzisiejszym materialnym i sceptycznym świecie jest łatwo zapominane i odchodzi w cień. Sny, miłość, honor, wzajemny szacunek i ciekawość świata- o tym jest ten blog.