Wysłałem pracę na konkurs o farmacji,
wpłaciłem 45 zet no i tyle:
Ech farmacjo kochana! Ty jesteś jak zdrowie,
Ile cię trzeba cenić, ten tylko się dowie,
Kto tu zajrzał z receptą, idąc od lekarza,
Bo szwank na zdrowiu doznać, każdemu się zdarza.
Wiedział o tym Tadeusz, który wpół ukradkiem,
Znalazł się przed apteką ze swoim przypadkiem.
Zaglądał tu już wcześniej kilka razy w zimie,
Kupując Zosi wino, przeciw zazięblinie.
Teraz mając w pamięci, niemoc swą w alkowie,
Na ręce pigularza położył swe zdrowie.
Aptekarz zaś z powagą wysłuchał emeryta,
I odrzekł, że farmacja, rzecz jest wyśmienita,
Której już starożytni używali z głową,
Dobitnie nazywając nauk wszech królową.
Tadeuszu kochany, na problemy z łóżka,
Dam ci Cantharides, to hiszpańska muszka,
Która po jej zażyciu, pamiętaj me słowa,
Sprawi, że się poczujesz, niczym Casanova.
Kupił fiolkę kochanek, do kieszeni schował,
W domu zaś po wieczerzy, lekarstwa spróbował.
Taka potem go naszła, wielka „wola Boża”,
Że przez cztery dni i noce nie opuszczał łoża.
Zosia także w skowronkach, buzię ma promienną,
Głośno krzyczy: Tadeuszu, zostałam brzemienną!
Tak dzięki farmacji i jej mądrej polityce,
Został wtedy przedłużony, sławny ród Soplice.