Musiałem wrzucić nowy wpis…

Uaktualniłem mój coroczny wierszyk napisany na święta, więc natychmiast go wrzucam, bo potem będzie nieaktualny.

No i przyszła nowa władza
już kokosy obiecuje.
Zima poszła hen za lasy.
Telewizja zaskakuje.

Ceny tak jak na zachodzie,
wciąż na świecie nowa wojna.
Unia chce nas zdominować.
Egzystencja niespokojna.

W takim czasie na te Święta
życzę, by wam się darzyło
zaś choinka uśmiechnięta.
Migotała, że aż miło.

Prezenty, jak to u mnie… praktyczne.

Miały być flaczki…

Pojechaliśmy wczoraj z żoną na działkę po choinkę. W tym roku ślubna zażyczyła sobie sosenkę, bo długo pachnie! Gdy chodziłem za drzewkiem znalazłem piękną kępę boczniaków. W ten sposób upiekliśmy dwie pieczenie na jednym ogniu. Na początku miały być flaczki, ale finalnie wyszły „boczniaki z warzywami w sosie śmietanowym”. Tak na początku zimy świeże grzyby to prawdziwy rarytas. Smakowało, że hej!

Wnuczek Michał wystąpił w jasełkach, jako Józef z Nazaretu. Babcia Alicja była wniebowzięta!

No i jeszcze historia jednego bałwana limerykiem:

Pewien bałwanek spod Hiroszimy
chciał się wyróżnić pośród rodziny.
W poniedziałek od rańca
wsączył dwa litry grzańca.
Wnet roztopił się durny wśród zimy!

Ale dymiło…

Wiecie o czym mówię! Niezłe widowisko zadziało się w Polskim Sejmie, za sprawą posła Brauna z Konfederacji, który gaśnicą gasił menorę. Zrobił, co zrobił… ja trzymam jego stronę:

Wielkie pożary z iskry powstają,
zatem każdego, kto ją dostrzega
i płomień dusić pragnie w zarodku
na piedestały wynosić trzeba.

Zobaczył poseł jak ogień gore
pomyślał, toż to pożoga będzie,
chwycił gaśnicę zadusił płomień
i uratował Tuska orędzie.

Zamiast orderu i podziękowań,
wnet od marszałka otrzymał bana,
W tym kraju lepiej się nie wychylać,
bo rzeczywistość tu pojebana.

Byłem już na Wigilii dla seniorów. Super przyjęcie. Był ksiądz, oficjele, muzykanci i pełna sala.

Na musztardę po obiedzie

Trzeba wiedzieć, kiedy wejść do gry…

Chrzan do musztardy, co po obiedzie

na stół się dała raz zaserwować:

Rzekł nonszalancko – Ech moja droga,

nie warto było się fatygować!

Syn nie miał pomysłu na golonkę. Ja miałem wolną jedną świńską nóżkę. Połączyliśmy siły i wyszła świetna galareta.

A Chełmskiego misia zasypało do imentu…