MONOLOG PRZED ZAŚNIĘCIEM

Cóż zamierzasz panie w trzecim tysiącleciu
Względem tego świata i moim osobliwie
Bo to co dziś widzę lękiem mnie napawa
Chociaż sam na wszystko spoglądam życzliwie

Nie rozumiem jednak czemu tolerujesz
Tych faryzeuszy którzy co niedzielę
Nadaremno imię twoje przyzywając
Udają pobożnych w niejednym kościele

Potem nie bacząc na żadne przykazania
Napełniają kiesy łupiąc wszystkich wkoło
Ty czasem zagrzmisz błyśniesz piorunami
Nie jest prostym ludziom na ziemi wesoło

Nasze drogi także jakoś się rozchodzą
Bo zanika wiara że lepiej być może
Stąd jeśli łaska użyj swojej mocy
Nie raz pokazałeś że potrafisz Boże

GÓRAL PRZED SĄDEM

 

Po surowej (acz całkiem zasłużonej krytyce) tej satyry

napisałem tak:

Proszę Wysokiego Sądu,
ja siedziałem raz na zrębie,
nic wielkiego nie robiłem,
ot dłubałem sobie w zębie.

Wtedy cepra zobaczyłem,
co szedł od Morskiego Oka,
gapiąc się na moją babę,
która wlazła do potoka.

Rzekłem mu by nie podglądał,
bo mi spokój dziś się marzy,
wtedy on upadł na skałę,
jego pech że dziesięć razy.

SATYRA NA ZACHOWANIA POSELSKIE

Poseł to ma klawe życie,
oraz apanaże klawe,
do wszystkiego immunitet,
gwarantuje mu zabawę.

Jeździ taki w delegacje,
pobierając sute diety,
wokół przepych i luksusy,
drogie auta i kobiety.

Często nie wie co głosuje,
za nic też nie odpowiada,
dyscyplina mu ważniejsza,
gdy coś powie to żenada.

Zwykle tak przez cztery lata,
żyje na koszt podatnika,
zaś z tej jego „działalności”,
nic dobrego nie wynika.

Czas zakończyć już tę farsę,
poodbierać przywileje,
bo te „rządy” nas zaduszą,
jak Wezuwiusz był Pompeje.