O DZIECIĘCEJ WYLICZANCE…

Gdzieś tam w Polsce, pani zadała dzieciom pracę domową, aby zrobiły sobie zdjęcia w wannie i przyniosły do szkoły. O tempora, o mores! Moja wnuczka dostała zaś polecenie, by z pomocą dorosłych napisać dziecięcą wyliczankę. Oczywiście pomogłem:

Mówił facet w czarnym dresie
wielki wysyp grzybów w lesie.
Są podgrzybki, są maślaki,
rydze, kanie i kozaki.
Ja prawdziwki mam już trzy,
muchomorem jesteś ty.

Na zimę mam zaś zapasy:

I jeszcze ciekawostka. Podlałem krzaczek drożdżami i taki efekt:

38 myśli na temat “O DZIECIĘCEJ WYLICZANCE…

  1. A kto dostanie ocenę za zadanie domowe?
    Dziadek czy wnuczka?
    Dawno nie miałam takich zapasów na zimę,
    jak w tym roku;
    może Rusek zakręcać kurek z gazem;
    zima mnie nie zaskoczy tym razem;
    5 worków kartofli [ziemniaków] w piwnicy;
    [40,-zł/25kg worek
    5 ton koksu w kotłowni [2460,-zł/t]
    5 kg schabu [10,99/kg];
    jaja kupowane na „kopy” ;
    mąż rwał się do roboty;
    pomidory na przecier przerobione;
    ogórce już dawno zakiszone;
    tylko… grzybów brak;
    no i jak tu żyć? no jak?

    Polubione przez 1 osoba

  2. Poszedł ślimak na maślaki,
    a w tym roku wysyp taki,
    że się można bez wątpienia
    rozchorować z przejedzenia.
    Chodzi ślimak koło dróżki,
    używając jednej nóżki:
    Gwałtu, rety, prędko z drogi,
    zaraz wezmę cię na rogi!
    Cacy cacy, buch po glacy,
    eciepecie, raz, dwa, trzy,
    Swój kapelusz dasz mi ty.

    Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz